Słońce
wzeszło nad horyzontem. Ciepłe promienie musnęły policzki
Aubergine. Dziewczyna dawno nie spała o tak późnej pory, co dziś.
Nie miała zegarka, jednak po wysokości ognistej gwiazdy potrafiła
określić, że jest około dwunastej w południe.
Kiedy
próbowała
przypomnieć sobie to, co wydarzyło się zeszłej nocy miała
wrażenie, że był to tylko sen. Jednak fakt, że leżała w
krzakach na plaży, cały czas ściskała biały kostur, a na dnie
jej plecaka spoczywała mapa z zaznaczonymi dziwnymi miejscami,
sprawiał, że jej umysł zaczynał pracować w przyspieszonym
tempie.
Miała
jeszcze szanse. Mogła wrócić na wyspę, do szkoły. Błagać o
wybaczenie, poddać się zasłużonym karom i do końca życia
zostać… nieszczęśliwą.
Aubergine
wiedziała,
że nie ma innego wyboru. Wstała ziemi i rozprostowała ścierpnięte
mięśnie i kości. Otrzepała znoszone ubranie i narzuciła plecak.
Była głodna. Zastanawiała się jak mogła być aż tak głupia i
nie wziąć nic do jedzenia, nawet jednaj kanapki?
Spojrzała
raz jeszcze na sąsiedni brzeg. Zastanawiające było to, że z tego
miejsca nie widziała nawet najmniejszego zabudowania. Żadnego dachu
szkoły czy ratusza w wiosce. A przecież zawsze wydawało się jej,
że są takie wysokie, że sięgają do nieba.
Łza
zakręciła się pod powiekami, jednak dziewczyna nie pozwoliła jej
wypłynąć. Zamrugała gwałtownie. Miała cel. Musiała odnaleźć
Liira. Gdyby to ją porwali, to on zrobiłby dokładnie to samo.
Szukał jej. I z tym przekonaniem musiała iść dalej, cały czas
przed siebie.
Nie
myśląc
długo odwróciła się na pięcie i pognała przed siebie.
Las
był
identyczny jak ten, po drugiej stronie rzeki. Zielony, zarośnięty
drzewami w większości iglastymi i… niebezpieczny. Co rusz
zahaczała się o wystające, ostre gałęzie lub potykała o większe
głazy. Jednak coś ją niepokoiło.
Zapach…
Mimo,
że
była świeżym powietrzu, na łonie natury, to czuła jakby się
dusiła dziwnym dymam, którego pozornie nie mogła zauważyć.
Po
kilku kilometrach drzewa zaczęły
rosnąć w większych odstępach, między iglastymi gałęziami
przedzierały się promienie słońca, tego samego co na drugim
brzegu. Aubergine nie mogła wyjść z podziwu, że obserwuje to samo
niebo co reszta szkoły, będąc zarazem kilka kilometrów od niech.
Jej dusza czuła coś innego. Czuła, jakby dzieliło ja od wyspy
tysiące, jak nie miliony lat świetlnych.
Dziewczyna
wyszła
na dziwną, szeroką ścieżkę wyłożoną ciemnym, twardym
tworzywem, przez której środek biegła przerywana biała linia.
*
* *
Trochę
krótkie, ale nie miałam weny :(
Jako ze Twoj blog jest obecnie pierwszy w kolejce, proszę o niezmienianie szablonu do chwili opublikowania oceny. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKonstruktywna-krytyka-blogow
Na KKB pojawiła się ocena Twojego bloga. Czekam na komentarz! pozdrawiam
Usuń